Czy język włoski jest trudny? [WYWIAD]
- OtoItalia
- 19 mar
- 8 minut(y) czytania
Językiem włoskim posługuje się obecnie od 80 do 125 mln ludzi na świecie. Ma on status urzędowego we Włoszech, San Marino, Watykanie, Szwajcarii oraz na wyspie Istria. Chętnie uczą się go również Polacy. Czy jest więc łatwy czy trudny do opanowania? Jaka jest jego struktura i co odróżnia go od angielskiego? Między innymi na te pytania odpowie pani mgr Beata Newecka-Ernst, nauczycielka języka włoskiego. Beata Newecka-Ernst, do września 2024 wykładowca języka włoskiego w Katedrze Italianistyki UW. Prowadziła kursy doskonalenia dla nauczycieli języka włoskiego z całej Polski dla
Ministerstwa Edukacji Narodowej, ORE i Katedry Italianistyki UW. Prowadziła także kursy
językowe we Włoskim Instytucie Kultury. Jest rzeczoznawcą ds. podręczników do nauki jęz.
włoskiego w MEN oraz członkiem zespołu opracowującego arkusze egzaminacyjne przy
Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Ekspertka i pasjonatka języka oraz kultury Włoch. Znakomita nauczycielka akademicka, z ponad 40-letnim doświadczeniem w zawodzie.

OtoItalia: Na wstępie chcę jeszcze raz podziękować, że znalazła Pani dla mnie czas. Minęło już ponad pięć lat od ostatnich ćwiczeń z Praktycznej nauki języka włoskiego, w których uczestniczyłem, a ja wciąż wspominam je ciepło i sentymentalnie. Decydując się na założenie tego bloga, od razu pomyślałem więc o Pani, w kontekście napisania artykułu na temat tego języka. Wiem, że jest Pani nie tylko jego znawczynią, ale też pasjonatką. Ale proszę powiedzieć, dlaczego w swojej edukacji, a później karierze naukowej, wybrała Pani właśnie włoski, a nie na przykład angielski? Beata Newecka-Ernst: Na szczęście nie musiałam wybierać. Od dzieciństwa nauka języków sprawiała mi wielką przyjemność i chciałam ich poznać jak najwięcej. W podstawówce, jak wszyscy wówczas, uczyłam się rosyjskiego i, choć dziś język ten kojarzy się może jeszcze bardziej negatywnie, niż kiedyś, obiektywnie rzecz biorąc ma wielki urok. Na kursy angielskiego chodziłam dodatkowo, po szkole. Kiedy miałam zdawać egzaminy do liceum, okazało się, że w Liceum im. Batorego będzie wprowadzony , obok angielskiego i francuskiego, także język włoski. Ponieważ do tego liceum zawsze było się trudno dostać, podeszłam do Olimpiady z jęz. rosyjskiego i zajęłam II miejsce. I tak, w pierwszej klasie liceum uczyłam się rosyjskiego, angielskiego i włoskiego, a dodatkowo łaciny.
Pokochałam włoski nie od razu, pod koniec drugiej klasy, kiedy zaczęłam dokładniej „wgryzać się” w jego gramatykę i poznawać coraz więcej słów. A głowę straciłam całkowicie po pierwszym wyjeździe do Italii, na stypendium z Włoskiego Instytutu Kultury na kurs językowy w Sienie. Wtedy mogłam „na żywo” usłyszeć piękne brzmienie, melodykę włoskiego, poznać wspaniałych ludzi , obejrzeć cudowne dzieła sztuki i, oczywiście, odkryć rewelacyjną kuchnię. Odnosząc się do końcówki pierwszego pytania i do Pani odpowiedzi - jaką przewagę, Pani zdaniem, ma język włoski nad angielskim, który, zupełnie słusznie, stał się z czasem międzynarodowym kodem komunikacyjnym ludzkości? Język to uzewnętrznienie rzeczywistości danego kraju, jego kultury i historii. Wszyscy wiemy, dokąd udawali się od najdawniejszych czasów polscy intelektualiści, począwszy od Kochanowskiego, Kopernika, przez Jana III Sobieskiego, Jana Zamoyskiego, przez Mickiewicza, Słowackiego, Norwida i kolejnych naszych największych pisarzy, czy malarzy. Nie tylko Polaków Italia ciągnęła jak magnes. Od zawsze był to kraj postrzegany jako kolebka cywilizacji, ponadto wyjątkowo piękny krajobrazowo. Istnieje teoria, że Włosi otoczeni tym wielkim bogactwem natury i dzieł sztuki, są narodem najbardziej wrażliwym na piękno, to, co estetyczne i eleganckie. Nic więc dziwnego, że także język, którym się posługują jest „magnetyczny” – melodyjny, harmonijny, przyjemny dla ucha. Porównując moją naukę tych dwóch języków, muszę stwierdzić , że włoski pomógł mi bardziej w nauce angielskiego niż angielski we wzbogacaniu włoskiego. Na pewnym etapie nauki angielskiego zauważyłam, że znajomość włoskich słów, z bardzo różnych dziedzin, ogromnie ułatwia mi rozumienie angielskiego. Mało tego, kiedy używałam tego słownictwa, bardzo „punktowałam”, gdyż były to słowa z tzw. wyższej półki. A konkluzja końcowa może być taka, że podczas różnych podróży, dzięki dobrej znajomości włoskiego nie miałam problemów z „dogadywaniem się” z ludźmi w Hiszpanii, Francji, Grecji, czy Albanii. W tych krajach (jak zresztą w Italii) znajomość angielskiego wśród przeciętnych ludzi nie jest, delikatnie mówiąc, na najwyższym poziomie. Najszerszym i najważniejszym obszarem języka jest rzecz jasna słownictwo. Czymś, co nadaje mu wyjątkowości, są między innymi idiomy, czyli wyrażenia właściwe danemu językowi, których nie sposób dosłownie przetłumaczyć. W języku angielskim znajdziemy ich całe mnóstwo. A czy włoski również ma bogatą idiomatykę? Ciekaw jestem, jakie są Pani ulubione zwroty? Idiomów włoskich jest tyle, że wymykają się wręcz klasyfikacji. Do dziś , poza dosłownie kilkoma opracowaniami tego tematu, nie ma pogłębionej analizy zestawu włoskich idiomów.
Duża ich część, to idiomy zbliżone znaczeniowo do wyrażeń polskich, ale jest także sporo idiomów, które, mimo, że wykorzystują np. te same wyrazy, mają odmienne znaczenia. Na przykład polskie wyrażenie „mieć dziurawe ręce” znaczy „być niezgrabiaszem, upuszczać przedmioty”, podczas gdy we włoskim „avere le mani bucate”(mieć dziurawe ręce) odnosi się wyłącznie do niekontrolowanej inklinacji do wydawania pieniędzy. Po powyższym przykładzie widać to, co jest cechą charakterystyczną włoskich idiomów, a mianowicie ilościową przewagę wyrażeń z częściami ciała.
To, co osobiście dla mnie, jako miłośniczki kotów, jest jakąś moją małą satysfakcją to fakt, że w większości polskich idiomów, w których bohaterem jest pies, w idiomach włoskich „rządzą koty”, na przykład zwrot „pies z kulawą nogą” jest wyrażany , jako „quattro gatti”(cztery koty), i znajdzie się tu jeszcze parę innych zwrotów. Nie mam nic do psów, sama mam w domu (oprócz trzech kotów) ukochanego „Superpsa”, ale jednak….jakaś sprawiedliwość musi być.
Ludziom, którzy dopiero zaczynają przygodę z włoskim, często mówi się, że to język bardzo łatwy w podstawach, łatwiejszy nawet od angielskiego czy niemieckiego, ale za to trudny na dalszym etapie nauki, chociażby przez swoją dość złożoną gramatykę. Czy Pani by się pod takim stwierdzeniem podpisała?
Włoski jest rzeczywiście bardzo prosty pod względem fonetyki: mamy 4 bazowe spółgłoski, które można różnie wymawiać, zależnie od liter, które z nimi sąsiadują. Natomiast gramatyka nie jest prosta. To, co czyni z włoskiego język „magiczny” to jego zdolność „narkotyzowania”, wciągania w coraz głębszą fascynację wraz z każdym nauczonym słówkiem, czy zrozumianą zasadą gramatyczną. Jak żaden inny, zmusza do myślenia, ciągłego przewidywania, co chcę powiedzieć, dobierania odpowiednich wyrazów. Ale za to, kiedy już potrafimy we Włoszech powiedzieć chociaż kilka sensownie złożonych słów, nagrodą jest zachwyt i podziw każdego Włocha dla naszych niebywałych zdolności. To bardzo stymuluje.
Z jednej strony mówimy o trudności włoskiego, głównie z powodu jego nieintuicyjnej gramatyki, z drugiej zaś, warto podkreślić, że składa się on z 8 czasów gramatycznych, podczas gdy Anglicy, na bazie wieloletnich badań, wyodrębnili ich w swoim języku aż 12. Język włoski, w przeciwieństwie do angielskiego, obliguje nas za to do odmiany czasowników przez osoby, i o ile większość czasowników ma modelową odmianę, o tyle niektóre, przez swą nieregularną formę, potrafią w początkowej fazie nauki skutecznie zniechęcić, zważywszy, że istnieje co najmniej kilka różnych zestawów końcówek do zapamiętania. Odwołując się do Pani zawodowego doświadczenia: czy to właśnie ta kwestia przysparza uczniom/studentom największy problem, czy może jeszcze gorzej radzą sobie ze zgodnością czasu, tzn. nie są pewni, którego z nich należy użyć w danej sytuacji?
System czasów włoskich nie jest jakimś wielkim wyzwaniem dla osób uczących się tego języka. Proszę pamiętać, że w języku polskim odmieniamy rzeczowniki przez deklinacje, a rodzaje rzeczowników mamy aż trzy (we włoskim dwa). Czasowniki polskie odmieniają się w czterech grupach i niestety nie można bezwarunkowo przypisać odmiany każdego czasownika do jednego wzoru, istnieje ogromna ilość wyjątków. Ja dziękowałam Bogu, że nie muszę uczyć się polskiego, kiedy próbowałam nauczyć naszego języka Włocha, który miał w Polsce spędzić kilka lat. Oczywiście, są zagadnienia, które, przez swoją odmienność od innych języków są trudniejsze- poprawne użycie rodzajników, przyimki a także opozycja czasów przeszłych – dokonanego i niedokonanego. Pewną trudność może stanowić brak aspektu czasowników- dokonanego i niedokonanego, oraz stosowanie pewnego trybu, tzw. łączącego, który w systemie polskiej gramatyki nie istnieje.

Pewnym uproszczeniem względem języka polskiego jest z kolei brak przypadków, a przez to deklinacji. Są za to przyimki, których w połączeniu z danym rzeczownikiem trzeba w zasadzie nauczyć się na pamięć. Czy da się dostrzec jakąś zasadę, zależność, pozwalającą je jakoś pogrupować, tym samym łatwiej zapamiętać, w odniesieniu na przykład do miejsc typu szkoła, biblioteka, itd.?
Język włoski należy do tzw. języków analitycznych, czyli takich, gdzie przypadek tworzy się za pomocą przyimka, w odróżnieniu do polskiego, który jako język syntetyczny, tworzy przypadek przez dodanie do rzeczownika odpowiedniej końcówki. Ponieważ przyimków właściwych jest osiem, początkowo może to stwarzać problemy, ale system ten jest zupełnie nieźle uporządkowany. Zgadzam się, że wymaga nauczenia się na pamięć kilkudziesięciu przykładów, ale potem dostrzegamy z radością, że zasada analogii sprawdza się tu idealnie, no może prawie idealnie. Są pewne grupy rzeczowników, na przykład akcentowane na
” -ria”, które związały się na stałe z jednym przyimkiem.

W dużej mierze jako „pamięciówkę” należy potraktować też kwestię rodzajników, zupełnie jak w niemieckim. Zaznaczmy, że we włoskim nie istnieje rodzaj nijaki, przez co np. słońce otrzymało rodzaj męski (il sole). Może w tym przypadku istnieje reguła, pomocna zwłaszcza początkującym, nawet, jeśli są od niej liczne wyjątki? Rodzajniki, jako formy, nie stanowią jakiejś wielkiej trudności dla uczących się włoskiego. Gorzej jest z ich praktycznym zastosowaniem, czyli wyborem między rodzajnikiem określonym, a nieokreślonym w danej konstrukcji. Istnieje cała litania reguł, ułatwiających używanie rodzajnika, ale, tak naprawdę jest to duże wyzwanie, nawet dla samych Włochów. Myślę, że dla uczących się może być to pocieszające. Kiedy uczę, zwracam od razu uwagę moich studentów na cztery rzeczowniki tzw. wysokiej frekwencji (kawa, książka, sukienka i podróż), które po włosku są rodzaju męskiego. Naturalnie, takich przykładów jest o wiele więcej, ale każdy język ma prawo mieć swoje preferencje. A jak wygląda problematyka budowania pytań? Wiadomo, że w przeciwieństwie do np. języków germańskich, w których decydująca jest kolejność ułożenia wyrazów, włoski charakteryzuje się, zbliżoną do języka polskiego, dowolnością w tym zakresie. Czy jednak całkowitą? Czy jedynym elementem odróżniającym pytanie od zdania twierdzącego jest intonacja? Budowa pytania nie różni się od konstrukcji zdania oznajmującego prostego. Rzeczywiście intonacją nadajemy danej konstrukcji charakter pytania. Wówczas końcówka naszego zdania jest „wyciągana” intonacyjnie bardziej ku górze. W zdaniach złożonych używamy łącznika „se” (czy). Wydaje mi się, że prościej już nie może być. Jedną z największych zalet włoskiego jest według mnie intuicyjność wymowy słów w tym języku. Wystarczy w zasadzie znać kilka, może kilkanaście, prostych regułek, i już jest się w stanie wypowiedzieć praktycznie każdy wyraz w sposób prawidłowy. Jakie zatem znaczenie, wobec instynktownej wymowy, należy przypisać akcentowi? Skoro już spytał Pan o znajomość słów włoskich, nie odmówię sobie w tym miejscu przyjemności wspomnienia Pana udziału w najbardziej znanych polskich teleturniejach telewizyjnych, czyli programie „Jeden z dziesięciu” i „Va banque”. Wiele razy padają w obu teleturniejach pytania o znaczenie jakiegoś trudnego wyrazu w języku polskim. Pamiętam, że nie miał Pan z tą kategorią problemów, dla mnie także wszystkie te wyrazy są zrozumiałe, właśnie dzięki znajomości włoskiego.
Jeśli mowa o wadze akcentu we włoskich wyrazach, jest ona nie do przecenienia. Tak, jak ilość spółgłosek w danym wyrazie, obecność akcentu nad wyrazem zmienia jego znaczenie. Akcenty te należy „wyczytać”, a tym bardziej zaznaczyć, pisząc. Chyba najbardziej znanym przykładem takiej pary wyrazów jest „papà”- tatuś (z wyraźnym akcentem na ostatniej literze), oraz „papa”- papież, akcentowane na pierwszym „a”.

Biorąc pod uwagę wszystko, o czym tu powiedzieliśmy: czy język włoski, abstrahując od indywidualnego potencjału danej osoby, powinno się uznać za łatwy czy trudny? No i dlaczego warto się go uczyć, oprócz tego, że jest po prostu najpiękniejszy? To, że uczyłam włoskiego przez ponad 40 lat, wbrew pozorom, wcale nie ułatwia mi odpowiedzi. Wydaje mi się, że nie należy do języków, które mają przesadną ilość trudnych reguł gramatycznych, czy trudny szyk zdania, jednak, z pewnością nie można się go uczyć na zasadzie schematu A+B+C=D.
Określiłabym, że jest to język dla osób myślących, lubiących wyzwania w postaci różnych, nieoczywistych niespodzianek. Jest pełen fantazji, tak jak sami Włosi.
Od wieków był językiem intelektualistów, ludzi kochających sztukę, muzykę, obdarzonych twórczą pasją i dziś, nadal taki pozostaje.
Rzeczowy i profesjonalny wywiad
bardzo ciekawy wywiad👏